Czy warto oglądać kontynuację 300?

Sequele mogą być trudne do zrealizowania. Uchwycenie tego, co zadziałało, lub naprawienie tego, co nie, wymaga wnikliwości, kreatywności i koordynacji. Znaczna różnica między obydwoma projektami tylko sprawia, że ​​wszystko jest bardziej pracochłonne. „300: Narodziny imperium” poradziło sobie z tym wyzwaniem, po przeboju kasowym „300” Zacka Snydera. Krytycy byli nieco mniej przychylni wobec sequela, który zarobił znacznie mniej pieniędzy, ale czy warto wracać do „Grecji” Franka Millera?

Liczba 300 została na przestrzeni lat poddana ponownej ocenie , a debata polityczna skupiająca się na jej tematach budzi kontrowersje. Przedstawianie Spartan i ich wartości jest bezkompromisowo faszystowskie. Przedstawianie ich jako bohaterów i milczące popieranie ich eugeniki, militaryzmu i wstrętu do czegokolwiek innego graniczy z propagandą. Nic dziwnego, że kilku współczesnych faszystów uznało ten film za doskonałą destylację ich ideologii. Nie jest to też atrakcyjne w szerszym kontekście ponurej filmografii Snydera. „Powrót do imperium” nie rozwiązuje wystarczająco tych problemów, ale nie obejdzie się bez introspekcji.

Wyjaśnienie 300 sequeli: Powstania imperium

300: Narodziny imperium (2014)

Dyrektor

Noama Murro

Pisarze

Zacka Snydera i Kurta Johnstada

Rzucać

Stevena Stapletona, Evy Green i Leny Headey

Data wydania

7 marca 2014 r

Czas wykonania

102 minuty

Kasa fiskalna

337,6 miliona dolarów

300 to jedna z najwierniejszych adaptacji w historii. To tłumaczenie „shot-to-shot”, które wykorzystuje efekty wizualne do odtworzenia świata widzianego na stronie. Aktywna produkcja rozpoczęła się w 2005 roku i kosztowała zaledwie około 60 milionów dolarów, dzięki czemu ostateczny projekt zrobił niesamowite wrażenie wizualne z nowoczesnej perspektywy. Wygląda lepiej niż niektóre dzisiejsze funkcje z dziewięciocyfrowymi budżetami. To dowód na to, co można zrobić, gdy profesjonaliści zajmujący się efektami wizualnymi otrzymają niezbędny czas . Prace nad kontynuacją rozpoczęły się półtora roku po wejściu do kin pierwszego filmu. Producenci Gianni Nunnari, Mark Canton i Bernie Goldmann odkryli potencjalną kontynuację jego 300 powieści graficznych Franka Millera . Zack Snyder był zajęty pracą nad Człowiekiem ze stali, ale był producentem i współautorem projektu. Miller’s Xerxes ukaże się dopiero w 2018 roku, ale części stały się „Początkiem imperium”.

Akcja 300: Narodziny imperium rozgrywa się przed, w trakcie i po oryginalnym filmie . Opowiada o Teomistyklesie, który zabił króla perskiego Dariusza na wiele lat przed bitwą pod przełęczą Termopilami. Syn Dariusza, Kserkses, zostaje tyranem pod przewodnictwem niezwykle zdolnej wojowniczki Artemizii. W filmie dominuje konflikt morski, przedstawiający masowe starcia na Morzu Egejskim. Teomistyles walczy od bitwy pod Maratonem do bitwy pod Artemizjum przed wielkim punktem kulminacyjnym pod Salaminą. Historycy będą trzymać głowę w rękach, podobnie jak ostatnim razem. Pod wieloma względami jest podobnie, ale Teomistyles próbuje przejść do nieco bardziej zniuansowanego podejścia do męskiego bohaterstwa. Snyder stworzył więcej sequeli przedstawiających rewolucję amerykańską lub Alamo. Nie zgłoszono żadnych postępów.

300: Narodziny Imperium można wypożyczyć lub kupić na Amazon Prime Video.

Czy warto obejrzeć 300: Narodziny Imperium?

300-rise-of-empire-eva-green Przycięty

Ocena krytyków Rotten Tomatoes:

46% pozytywnych

Wynik publiczności Rotten Tomatoes:

51% pozytywnych

Jeśli jedna rzecz sprawia, że ​​„300: Narodziny imperium” jest warta obejrzenia, to jest nią występ Evy Green w roli Artemizii. Rzuca ten film na plecy i przenosi go na wyższy poziom. Reżyser Noam Murro przenosi większość akcji do morza, zamienia bohatera na kogoś nieco mądrzejszego i niemal udaje mu się przypisać zasługi kobietom. Zmiany te oddalają tę funkcję od całkowitej zgodności z oryginałem. Bez tych wyborów „Rise of an Empire” nie wnosi nic nowego. To bardziej cyfrowe ujęcia z tła zapożyczone z dzieł Franka Millera i komicznie nieuzasadniona krew. Pod względem wizualnym kontynuacja nie jest lepsza od 300. Jest to mieszanka mieszana, w której szczyty przewyższają pierwszy film i doliny, które schodzą znacznie poniżej.

Pod względem politycznym „Rise of an Empire” nie stanowi żadnego ulepszenia w stosunku do swojej poprzedniczki. Każdy, kto zniesmaczony jest tematyką pierwszego filmu, znajdzie tutaj podobne zastrzeżenia. W 300 nie ma problemu, który rozwiązuje Rise of an Empire. Spycha swoje najgorsze ekscesy do tej samej skrajności. Krytycy narzekali na nadmierną brutalność , która szybko zlewa się w papkowaty, czerwony bałagan. Chwalili włączenie kobiet do scen bitewnych, wygodnie pomijając fakt, że w filmie szanuje się wyłącznie kobiety, które przeżyły tygiel napaści na tle seksualnym. To ponure. Pierwszy film nie zestarzał się dobrze. Ten nie urodził się dobrze.

300: Rise of an Empire dodaje do swojej mieszanki trochę świeżych nut i doskonałe wykonanie. Eva Green ma wściekłą kreację, która zasługuje na uwagę, ale poza jej scenami nie ma nic wartego zobaczenia. Fani 300, którzy po prostu chcą więcej wizualizacji gotowych do tapet lub krwi VFX, mogą zrobić gorzej niż w tej kontynuacji, ale mogą też zrobić znacznie lepiej. Każdy, kto nie zalicza ody Snydera do najgorszych pomysłów na świecie z 2007 roku do swoich ulubionych filmów, może całkowicie pominąć sequel. 300: Narodziny Imperium zostało zapomniane przed zamknięciem okna premiery kinowej. Jak każdy gorszy dzieciak w Sparcie, został zrzucony z klifu, zanim miał szansę. To okrutny los, ale należy ich winić za to, że go popierają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *