Ostatnia szansa Ridleya Scotta na Oscara Glory znów rozpaczliwie nieudana!

Ostatnia szansa Ridleya Scotta na Oscara Glory znów rozpaczliwie nieudana!

Streszczenie:

  • Ostatnia szansa Ridleya Scotta na Oscary kończy się rozpaczliwie, gdyż udaje mu się zdobyć dla Napoleona tylko trzy nominacje.
  • Reżyser jest błyszczącą gwiazdą wśród nieszczęsnych elit, które mimo że nigdy nie zdobyły Oscara, okazały się wyjątkowe.
  • Od zawsze Scott próbował wszelkich metod opisanych w książce, aby zdobyć tę upragnioną nagrodę, lecz wielokrotnie był on odrzucany.

Dzięki prawie pięćdziesięcioletniemu doświadczeniu w pracy z różnorodnym kinem, znakomita kariera Ridleya Scotta jest naznaczona tylko jednym rażącym zaniedbaniem – Oscarem.

Długotrwała pogoń reżysera za Oscarem dla najlepszego reżysera przyniosła mu jedynie rozczarowanie, a „Napoleon” nie jest wyjątkiem. Mimo chluby Joaquina Phoenixa i mocno wplecionej fabuły historycznej, film nie dał 86-letniemu Ridleyowi Scottowi tego, czego pragnie jego serce najbardziej.

Z kilkoma wyjątkami, takimi jak Alfred Hitchcock, Martin Scorsese, Clint Eastwood i John Huston, prawie żaden reżyser nie zachował idealnej równowagi konsekwencji i kreatywności na najwyższym poziomie jak Scott, zwłaszcza w wieku, w którym przeciętny Joe nie może się doczekać emerytury. życie w swoim domku na plaży.

Na długo przed odwrotnym skutkiem „Napoleona” Oscary omijały Scotta jak wątpliwa kałuża. To naprawdę drapie w głowę, dlaczego często pozostaje w cieniu, zwłaszcza gdy spojrzysz na jego imponującą filmografię.

Na przykład jego pierwszy film „Pojedynkowie” był oszałamiającym debiutem, ale został zduszony, ponieważ był wtedy nikim.

Największą ironią kariery Ridleya Scotta jest to, że jego największa cecha często była powodem jego nieustannej lekceważenia na rozdaniach nagród.

Jego różnorodność i ciekawość podejmowania nowych gatunków, czy to dramatów kryminalnych, fantasy, czy nowatorskich kategorii, takich jak „cyberpunk”, czyni go reżyserem wyjątkowym. Jednak z biegiem czasu ta cecha również dezorientowała ludzi, co zaszkodziło jego perspektywom na nagrody.

Na przykład „Obcy” został odrzucony w 1980 r., ponieważ science fiction uważano wówczas za niegodne i gatunek dziecięcy.

Dopiero w latach 90. Scott naprawdę przykuł uwagę czołowych przedstawicieli branży filmowej, zdobywając uznanie za swoją feministyczną narrację w „Thelmie i Louise”. „Helikopter w ogniu” i „Gladiator” również zostały ciepło przyjęte przez wspólnotę, ale zwycięstwo po raz kolejny umknęło Scottowi.

Jednak przeszedł do historii, gdy „Gladiator” zdobył nagrodę dla najlepszego filmu, co było wyczynem nieosiągalnym od pięćdziesięciu lat, tym bardziej godnym uwagi, że nie zapewnił zwycięstw w kategoriach scenariusza i reżyserii.

Jednak największa afront nastąpił, gdy „Piękny umysł” nie otrzymał Oscara w 2002 roku, a zamiast tego otrzymał go Ron Howard za film wojenny „Helikopter w ogniu”.

Odtąd sytuacja nigdy się nie poprawiła. Choć „Marsjanin” w 2016 r. okazał się hitem Oscarów, zdobywając nominację w kategorii najlepszy film i sześć innych nominacji, sam Scott pozostał bez nominacji.

To prawie tak, jakby chłodny stosunek Akademii do niego zaczynał wpływać na jego aktorów. Weźmy na przykład występ Edwarda Nortona w roli króla Baldwina w „Królestwie niebieskim”. Był znakomity, ale Oscary nawet nie mrugnęły okiem.

Miłość Scotta do niekonwencjonalnych gatunków zeszła na drugi plan, odkąd jego desperacja w zdobyciu tego ostatniego wyróżnienia osiągnęła szczyt. Gdyby wyborcy chcieli komentarza społecznego, dałby im komentarz społeczny. Gdyby modą były biografie, miałby gotowy scenariusz biografii.

Jednak nawet ten przepis nie sprawdził się w przypadku mężczyzny, a Oscarów nie zdobył ani za „Ostatni pojedynek”, ani „House of Gucci”.

Jeśli uważasz, że nie ma to dla niego znaczenia, przemyśl to jeszcze raz. W słynnym wywiadzie dla „The New Yorkera” gorzko narzekał na Oscary.

jeśli kiedykolwiek taki dostanę, powiem: „Już [przekleństwo] czasu!”

Ostatnia szansa Ridleya Scotta na Oscara Glory znów rozpaczliwie nieudana!
Napoleon | Źródło: IMDb

Biorąc pod uwagę niekończącą się listę sytuacji, w których niewiele brakowało, zaczyna wyglądać, jakby wyborcy akademii celowo go lekceważyli. Dlatego w tym roku mężczyzna podjął ostateczne ryzyko i stworzył „Napoleona”.

Ridley Scott wybrał Joaquina Phoenixa na tytułową postać, ponieważ jest on prawdopodobnie najbardziej docenionym przez krytyków aktorem swojego pokolenia. Co więcej, historia pokazuje, że reżyserzy zawsze wybierali eposy napoleońskie, aby wypromować swoje nazwiska wśród największych osobistości branży.

Wykorzystanie Napoleona jako filmowej pożywki do wzniesienia się na szczyt rozpoczęło się już w 1927 roku wraz z niemym arcydziełem Abla Glance’a.

Potem nadeszła fala filmów biograficznych, każdy wypełniony kremem Hollywood, jak „Désirée” Marlona Brando, epicka „Wojna i pokój” z 1956 r. oraz film „Waterloo” z 1970 r., z największym pozorowanym polem bitwy na ten czas.

Plan „Napoleona” przyniósł jednak odwrotny skutek i film zdobył zaledwie trzy nominacje w kategorii scenografia i efekty podczas Oscarów 2024.

Idea Honorowego Oscara od dawna kojarzona jest z nazwiskiem Ridleya Scotta, jednak mężczyzna jest zapewne zbyt dumny, aby przyjąć ten zaszczyt.

Z drugiej strony, brak Oscara umieści go na elitarnej liście reżyserów, którzy wykazali się wyjątkami, nawet jeśli nigdy nie zdobyli upragnionej nagrody. Mówimy o molochach, takich jak Akira Kurosawa, Orson Welles, Stanley Kubrick, Sidney Lumet, Alfred Hitchcock i Ingmar Bergman.

Czy sądzisz, że Ridley Scott kiedykolwiek zdobędzie Oscara? Skomentuj swoje przemyślenia poniżej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *