X-Men ’97 było odświeżającą zmianą dla entuzjastów Marvela, którzy zdecydowali się zrezygnować z występów gwiazd i ukrytych odniesień na rzecz zapewnienia wyjątkowej narracji.
Wygląda jednak na to, że zmiany wciąż są na horyzoncie. Siódmy odcinek X-Men ’97, zatytułowany Bright Eyes, przedstawia nie jedną, ale dwie główne postacie Marvela, które nie są mutantami. Pierwszy to arcy-nemezis Hulka, wąsaty złoczyńca Thaddeus „Thunderbolt” Ross, a drugi to patriotyczny bohater ze strategią, Kapitan Ameryka.
Mimo że te dwa występy były stosunkowo niewielkie, to jednak przykuły moją uwagę (zwłaszcza, że mam wrażenie, że pojawienie się Capa sugeruje większą rolę w przyszłości). Jednak w przeciwieństwie do kilku ostatnich przypadków, w których postacie były na siłę wstawiane do projektów Marvela, nie przeszkadzało mi to tak bardzo.
Karuzela kamei
Sukces X-Men ’97 można w dużej mierze przypisać pozytywnemu przyjęciu, jakie otrzymał. Serial jest naprawdę wyjątkowy i wzbudził moją ciekawość, jak popularne MCU przedstawi ukochane mutanty w przyszłych filmach Marvela, takich jak Deadpool 3. Jednak powodem, dla którego epizody w X-Men ’97 nie powodują żadnych problemów, jest to, że wykorzystują taktykę stosowaną wcześniej we wcześniejszych dniach MCU.
W przeciwieństwie do mieszaniny przypadkowych postaci, często spotykanej w ostatnich produkcjach Marvela (jak choćby Doktor Strange w Multiverse of Madness), X-Men ’97 skupia się przede wszystkim na dostarczaniu spójnej i dobrze opracowanej fabuły. W rezultacie fabuła toczy się płynnie, płynnie włączając sceny, aby wzmocnić poczucie zjednoczonego, wspólnego wszechświata.
Tak jak Rogue w poszukiwaniu tajnych informacji wojskowych obrał za cel Thunderbolt Ross, biorąc pod uwagę jego reputację jednego z czołowych amerykańskich generałów z doświadczeniem w tworzeniu śmiercionośnych robotycznych maszyn, tak Kapitan Ameryka niewątpliwie ścigałby Bolivara Traska po niszczycielskim ataku na Genoshę. Jako Mściciel ma w naturze dochodzenie i szukanie sprawiedliwości w przypadku tragedii takich jak atak Strażników.
Najbardziej udane występy Marvela to te, które płynnie wpasowują się we wspólny wszechświat. Na przykład logiczne było, że agenci SHIELD zwrócili się do Tony’ego Starka w sprawie Avengers, a Spider-Man zwrócił się o pomoc do Matta Murdocka, gdy potrzebował prawnika. W przeciwieństwie do pozornie przypadkowego pojawienia się Walkirii w The Marvels lub nagłego przedstawienia przez Bruce’a Bannera swojego wcześniej niewymienionego syna na rodzinnym grillu, te występy nie mają na celu jedynie pojawienia się postaci w filmie.
Niech mają znaczenie
Jednym z możliwych wyjaśnień, dlaczego drobne występy Capa i Rossa nie są szczególnie uciążliwe, jest to, że ich postacie nie zależą od tego, czy widz ich zna. Chociaż fani Marvela mogą docenić widok Rossa, jego obecność nie jest istotna dla całej fabuły. Służy po prostu jako oficer armii, który pomaga Rogue w poszukiwaniu Traska. Podobnie, jeśli ktoś nie jest dobrze obeznany z historią Marvela i nie zna Steve’a Rogersa, jest po prostu kolejnym bohaterem oferującym swoją pomoc.
Głównym problemem związanym z zestawieniem twarzy superbohaterów w Multiverse of Madness było to, że sprawiało to wrażenie niekończącej się rotacji. Aby w pełni docenić scenę Iluminatów, trzeba było posiadać pewną wiedzę wykraczającą poza MCU. Choć możemy usprawiedliwić zaangażowanie Patricka Stewarta, występ Johna Krasińskiego w roli Pana Fantastycznego w dużej mierze opierał się na świadomości widzów na temat spekulacji fanów w mediach społecznościowych na temat jego potencjalnego włączenia do filmu MCU Fantastyczna Czwórka. Co gorsza, widzowie musieli także znać często pomijany serial Inhumans, aby rozpoznać Black Bolta.
Być może były to niekonwencjonalne decyzje, ale nie są to jedyne przypadki, w których Marvel zakłada, że widzowie dobrze zapoznali się z przeszłością serii, aby w pełni docenić ich filmy. Choć przyznanie tego może być kontrowersyjne, był to również problem Spider-Man: No Way Home.
Bez wątpienia film był fantastyczny dla wiernych fanów, którzy śledzili kinową podróż Wallcrawlera, ale dla tych, którzy widzieli tylko filmy o Spider-Manie z Tomem Hollandem, może być mylące, dlaczego tak istotne jest to, że Andrew Garfield złapał MJ-a.
Obsługa scen i odniesień w X-Men ’97 jest doskonała. Płynnie integrują się z fabułą i przyczyniają się do budowania spójnego uniwersum. W przeciwieństwie do niektórych innych marek, nie zrażają one widzów, którzy mogą nie być zaznajomieni z całą obszerną historią Marvela. Mamy nadzieję, że MCU będzie nadal stosować to podejście, gdy przejdziemy do faz 5 i 6.
Jeśli szukasz więcej informacji na temat nadchodzących premier, mamy artykuły omawiające kilka długo oczekiwanych filmów o superbohaterach, takich jak Thunderbolts i nadchodzący restart MCU Blade.
Dodaj komentarz